Notatnik amatora: Czy można przygotować się do wyścigu samodzielnie, łącząc trening z pracą? (Odcinek wstępny)

Tagi:
Notatnik amatora: Czy można przygotować się do wyścigu samodzielnie, łącząc trening z pracą? (Odcinek wstępny)>

Kiedy po raz pierwszy postanowiłem spróbować swoich sił w amatorskich wyścigach kolarskich, miałem mnóstwo pytań. Jak trenować? Jaki mieć plan? Jak pogodzić trening z pracą i życiem rodzinnym? I przede wszystkim – czy mogę przygotować się sam, bez trenera, korzystając jedynie z samokształcenia?

Nazywam się Peter, jestem pasjonatem kolarstwa i amatorem, a ten blog to moja próba odpowiedzi na te pytania. Nie jestem profesjonalistą, nie mam za sobą lat ścigania, nie zacząłem jeździć na rowerze wyjątkowo wcześnie, ale mam ogromną chęć się rozwijać i dzielić swoimi doświadczeniami z innymi miłośnikami kolarstwa. Jeśli masz podobne podejście, być może znajdziesz tutaj inspirację albo przynajmniej poczucie, że nie jesteś sam.

Dlaczego w ogóle startować w wyścigach?

Przez długi czas kolarstwo było dla mnie jedynie formą turystyki – jeździłem na rowerze z rodzicami, a później z dziewczyną, odkrywając nowe miejsca. W pewnym momencie poczułem jednak potrzebę sprawdzenia się w wyścigach, a gdy słynny Král Šumavy odbywał się niedaleko mojego domu, decyzja zapadła – musiałem spróbować. Trzeba przyznać, że bez odpowiedniego treningu była to raczej walka o przetrwanie i korzystanie z obficie zaopatrzonych bufetów. Latem, oglądając wielkie wyścigi w telewizji, zawsze pojawiało się pytanie – jak to jest na tej trasie i jak bardzo to jest wymagające?

Z czasem kupiłem swoją pierwszą szosówkę, która mnie wciągnęła na dobre. Kolejne lato przyniosło lepszy rower, więcej kilometrów i godzin na siodełku – i tak kolarstwo stało się obsesją. Potem pojawiła się potrzeba przesuwania własnych granic. A co może bardziej motywować (poza KOM-ami na Stravie) niż numer startowy na koszulce i cel, do którego prowadzi każdy trening?

Amatorskie wyścigi to nie tylko rywalizacja i walka o podium. To pokonywanie własnych słabości, społeczność ludzi dzielących tę samą pasję i satysfakcja, gdy po tygodniach ciężkiej pracy widzisz postępy.

Czy można przygotować się samodzielnie?

Profesjonalny trener to na pewno duża zaleta, ale nie każdy może sobie na niego pozwolić – a niektórzy nawet nie chcą. Świadomy ograniczeń czasowych i nieregularności w harmonogramie, postanowiłem spróbować samokształcenia. Dziś mamy mnóstwo dostępnych materiałów: książki, artykuły, filmy na YouTube, plany treningowe w aplikacjach takich jak TrainingPeaks czy Strava, a nawet AI może ułożyć nam trening. Pytanie brzmi: czy da się to wszystko połączyć tak, aby faktycznie działało?

Mój plan to sprawdzić to na własnej skórze. Będę szukać informacji, testować metody treningowe i analizować, co przynosi efekty. A o wszystkim będę pisać tutaj, w Notatniku amatora.

Czego można się spodziewać po blogu?

Co miesiąc będę dzielić się swoimi doświadczeniami – sukcesami, błędami, poradami dotyczącymi treningu, regeneracji, odżywiania czy sprzętu. Nie znajdziecie tu cudownych metod, które zrobią z was wyścigowego asa w trzy tygodnie. To raczej realistyczne spojrzenie na przygotowania do wyścigu w codziennym życiu. Nie będzie też mowy o Tour de France ani o ekstremalnych zawodach dla amatorów wypełnionych „napakowanymi hobbystami”.

Z góry wybrałem już kilka większych imprez, które pomogą mi uporządkować sezon – m.in. wyścigi Road Classicsoraz Tour de Zeleňák, w którym wziąłem udział cztery lata temu zupełnie przypadkiem, po wygraniu wpisowego, i który sprawił, że zakochałem się w szosie jeszcze bardziej.

Mam też punkt odniesienia do porównania postępów. W zeszłym roku Pálava ustawiła poprzeczkę dość nisko z powodu zapalenia oskrzeli i fatalnej pogody na trasie. Rumburskiego Zeleňáka przejechałem już trzy razy, więc mogę sprawdzić, czy zrobiłem postępy. No i nie oszukujmy się – po drodze trafi się też kilka KOM-ów na Stravie, które pomogą ocenić formę w porównaniu do poprzedniego sezonu. Dodatkowo chcę zwiększyć roczny przebieg zarówno pod względem kilometrów, jak i godzin w siodle.

Cel jest jasny, motywacji na razie nie brakuje. Jeśli ten temat cię interesuje, śledź bloga i podziel się swoimi doświadczeniami! W kolejnym odcinku opowiem o tym, jak ułożyłem swój plan treningowy, aby zmieścił się między pracę, rodzinę i inne obowiązki – i jak idzie mi jego realizacja.

Gotowy na start!